Grzybki kryjcie się, bo weekend się zbliża i czar wakacyjnych wojaży, drugi weekend września
Są, jest ich naprawdę dużo.
Są, jest ich naprawdę dużo. Ponoć ci co o świcie wchodzą do lasu, wychodzą później z ciężkimi koszami (wiadrami, siatkami - niepotrzebne skreślić). Mowa o grzybach oczywiście, jeśli się ktoś jeszcze nie domyślił. Borowiki, kozaki, podgrzybki, gąski... i tak można by wymieniać. Są też jesienne kurki. No po prostu grzybowe wariactwo :) Takie wesołe i kapeluszowe. Koniecznie poddajmy mu się w weekend. A że to dopiero drugi weekend po wakacjach to jeszcze cofnijmy się do nich wspomnieniami kulinarnymi.
W sobotę podróżujemy. Potrzebne będą talerze, łyżki i widelce ;) Najpierw pyszna zupa z Prowansji, pełna warzyw z doskonałym sosem pistou, który nieco przypomina pesto. Potem z Francji biegniemy na grecką zapiekankę briami. Znowu dużo warzyw, ale bądźmy szczerzy - wrzesień warzywami stoi Dla tych co im greckich wrażeń mało to mamy jeszcze bilet do... Szwajcarii, na sałatkę Akropolis. Cudowna rzecz na jesienną kolację. Ponętne Magdalenki zapraszają na małe, słodkie i literackie co nieco. Ach i na sam koniec śniadanie. Twarożek ze szpinakiem - do chrupiącej bagietki jak znalazł.
Niedziela będzie sielska, anielska i swojska. Będzie pachnieć grzybami, rozmarynem i jałowcem. Zupa z jesiennych kurek nakarmi każdego grzybiarza i tego co woli las biurowców. Zaś na danie główne wołowina zrobiona tak szybko, że aż wstyd, że niedzielny obiad może zająć tak mało czasu, ale za to smak naprawdę odświętny. Do tego aromatyczne, smażone grzyby leśne w towarzystwie boczku i z doskonałą kaszą gryczaną. To właśnie kwintesencja siódmego dnia tygodnia. A na zakończenie on - sernik. Zaprosił do siebie gruszki, bo wie, że teraz są najlepsze.
Na koniec dla tych, co lubią się trochę pomęczyć i upiec coś ekstra - rogale maślane. Obłędne, puchate i idealne na śniadanie niedzielne. Można maczać w kawie, kakao, smarować dżemem, konfiturami albo nadziać czekoladą. Po prostu mistrzostwo świata :)